Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom I.djvu/16

Ta strona została skorygowana.

Maryi, aż tam daleko za Ujazdów rozłożyła się ta księga. Mógłbym o każdej karcie coś powiedzieć, bo i czytywało się trochę, i od dziadka, od ojca, dużom się różnych rzeczy nasłuchał, a ojciec mój nieboszczyk lubił opowiadać. Zazwyczaj milczący bywał, ale gdy go wyciągnięto na słówko, gdy się rozgawędził, rozgadał — to już snuł z pamięci jak z motka, historyę za historyą, opowieść za opowieścią. Stare dzieje! Tu, uważasz, jak oto wieża Panny Maryi, Sakramentki, w tej stronie moja kamieniczka stoi i tej utrapionej baby, Klejnowej. Nieboszczyk Klejn po ojcu ją wziął, a ojciec jego kupił ją od Dmuchalewskiego rzeźnika, który ją swego czasu w posagu dostał za żoną. Zacności był człowieczysko ów Klejn, musiałeś go znać?
— Nie.
— Godna dusza i obywatel porządny, co się zowie. Zdrów był jak ćwik, żyć mógłby Bóg wie dokąd, ale nieszczęście się stało, wypadkowym sposobem życie stracił. Długa to i smutna historyą. Opowiem ci ją kiedy.
— Czemuż nie zaraz?
— Ot, zachciałeś?! Jakże można na spacerze? Rozumiem jeszcze idąc rozmawiać, ale opowiadać porządnie nie sposób. Do opowiadania trzeba zasiąść wygodnie, głowę na ręku podeprzeć, myśli zebrać... bo to, proszę cię i drobny szczególik ma nieraz duże znaczenie, a w roztargnieniu opuścić łatwo. Panią Klejnową znasz chyba?
— Z widzenia.
— Ho! ho! żebyś ją był znał temu lat dwadzie-