Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom I.djvu/160

Ta strona została skorygowana.



VII.

Faramuziński stawił się w ogródku punktualnie o godzinie jedenastej zrana, dla odbycia ze znakomitym artystą konferencyi, osnową której miało być złapanie fortuny za uszy.
Kalski, takie nazwisko nosił kuzyn pani Kubikowej, oczekiwał już od kwadransa, a znać było po nim, że coś ważnego ma na myśli, bo chodził po ogródku niespokojnie, na ukłony kolegów i koleżanek wcale nie odpowiadał, i co raz zwracał spojrzenia ku wejściu.
Ów znakomity w oczach Andzi artysta, który potrafił wzbudzić w jej sercu tak żywe uczucie, powierzchowność miał bardzo pospolitą i wcale na bohatera nie wyglądał.
Faramuziński powitał go z przesadną grzecznością.
— Stawiam się, drogi panie, na słowie — rzekł. — Całą noc spać nie mogłem, myśląc o naszem dzisiejszem śniadaniu we dwójkę.
— Pan dobrodziej tak łaskaw...