Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom I.djvu/180

Ta strona została skorygowana.

— То pompa!
— Nie, to postęp. Postęp we wszystkiem i na każdym kroku. Oto choćby naprzykład teatr. Dawniej siedziałeś w krześle, lub w loży, jak zamurowany, patrzałeś na scenę i słuchałeś co śpiewają lub mówią. Musiałeś być ubrany elegancko, w rękawiczkach; a dziś, skrępowania żadnego, swoboda! Siedzisz w kapeluszu na głowie, gawędzisz, śmiejesz się, jesz, pijesz, palisz, zabawiasz się z przyjaciółmi, i jednocześnie jesteś w teatrze. Rubla dam temu, kto co mądrzejszego wymyśli.
Faramuziński przytwierdzał, głową kiwał, lecz myślał o czem innem. Czekał z niecierpliwością końca widowiska, ażeby się z Kalskim zobaczyć.
Zdradę dziad knuł i myśli o niej pochłaniała całą jego uwagę.
Pani Klejnowa z Andzią, przed dwoma dniami, wyjechała do Ciechocinka. Andzia nie była z tego zadowolona, ale opponować nie mogła, zwłaszcza, że wyjazd miał na celu polepszenie zdrowia matki, a doktór wyraźnie zalecił, żeby pomimo kończącego się już sezouu, do Ciechocinka się udać. Samo powietrze tamtejsze, nie mówiąc już o wodach, miało wzmocnić nadwątlone siły pani Michaliny i przywrócić jej zdrowie na długie lata. W obec takich argumentów Andzia musiała ustąpić. Odjechała z Warszawy smutna, bo tak się jakoś złożyło, że nawet z daleka zobaczyć nie mogła tego, kogo widzieć pragnęła. Tyle było zajęcia przed wyjazdem.
Faramuziński odprowadził panie na kolej, a pra-