Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom I.djvu/184

Ta strona została skorygowana.

tak indaguje, ale jako wspólnik, muszę wiedzieć czego się trzymać.
— O, bardzo proszę, ja przed panem nie mam sekretów. Napisałem w kilku słowach, że mi bardzo tęskno, że umieram ze smutku — wiesz pan dobrodziej, takie zwyczajne zawracanie głowy — i prosiłem, żebym ją mógł spotkać rano, jak będzie wracała z kościoła.
— I cóż?
— Nie była w kościele ani nazajutrz, ani następnego dnia. Gdzieindziej nie mogłem jej spotkać, z powodu tej przeklętej premiery; ale od jutra będę wolniejszy, zacznę też krążyć w tamtej stronie miasta i wypatrzę ją. Trudno przypuścić, żeby wcale nie wychodziła z domu.
— No, tak.
A idzie tylko o to ażeby ją spotkać i rozmówić się; o skutku nie wątpię, bo ona za mną szaleje, i na ślub potajemny się zgodzi. W obec tego myślę, że pan dobrodziej śmiało może forszusować...
— Abyście się tylko rozmówili, to i owszem.
— Dobrze panie, ja od jutra zaczynam krążyć.
— Życzę powodzenia, i pamiętaj kochany panie Aleksandrze, że już czas. Zwłóczyć, odkładać nie można, a skoro się jest na drodze do zdobycia fortuny, należy działać energicznie, stanowczo i szybko.
Pan Aleksander podzielał najzupełniej to zdanie i przyrzekł, że gruszek w popiele nie zaśpi
Długo jeszcze rozmawiali w najlepszej harmonii, obmyślali ogólny program działania, marszutę wędró-