sam, którego uważała dotąd za najpospolitszego nudziarza i mantykę, wydał jej się człowiekiem niezwykłym, rozumnym, energicznym i pełnym zapału dla sztuki. Zdumienie to było jeszcze większe, gdy matka, zdeklarowana przeciwniczka teatru, nie odwodziła Faramuzińskiego od powziętego zamiaru.
— Niech pani sama powie — mówił stary kawaler, — czy nie mam racyi? Zamiast wegetować w swojej kamieniczce, wystąpię na szeroką widownię, stanę się pożytecznym i głośnym. Jak to będzie przyjemnie, przeczytać na afiszu: „pod dyrekcyą Faramuzińskiego,“ uważa pani? nietylko na afiszu, lecz i w kuryerach, w gazetach, we wszystkich czasopismach „towarzystwo artystów dramatycznych pod dyrekcyą p. Faramuzińskiego,“ „truppa p. Faramuzińskiego!“ Przynajmniej świat się dowie, że żyję. Wierzcie mi panie, że za rozgłosem gwałtownie nie ubiegam się, chwały próżnej nie szukam, ale jeżeli będą ludzie o mnie mówili, to i owszem, nie uniosę się fałszywą skromnością i nie zamknę im ust... Powiadają, że przedsiębiorstwo teatralne nie opłaca się, ze aktorowie, szczególniej na prowincyi, ledwo wyżyć mogą; zapewne! jeśli kto zakłada towarzystwo nie mając grosza w kieszeni i prowadzi interes byle jak, bez nakładu, to rzecz naturalna, że mu się powodzić nie może. Ze mną zupełnie co innego; fundusze mam, mogę najpiękniejsze sztuki kupować i wystawiać, mieć najlepszych aktorów, więc nie lękam się fiaska, ale jestem najzupełniej przekonany, że w krótkim czasie zbiję pieniądze.
Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom I.djvu/195
Ta strona została skorygowana.