więcej. Tak, mój kochany, dajmy na to, że zgadzam się z Franusiem; przyznaję, że Andzia jest piękna, ale zarazem twierdzę, utrzymuję i gotów jestem przysięgę na to wykonać, że swego czasu matka Andzi była stokroć piękniejsza. Ona jeszcze i dziś, chociaż między nami mówiąc, ma już czterdzieści ośm lat jak obszył, jest wcale przystojna, powiedziałbym więcej, jest okazała, imponująca piękność. Twarz świeża, bez zmarszczek, oko żywe, włosy czarne jak heban, a że cokolwieczek nabrała tuszy, to nic, do twarzy jej z tem, wygląda wspanialej.
— Uważam, że pan jeszcze i dziś gotów ją uwielbiać — wtrąciłem.
— Ba! i przed trzydziestu laty, i przed piętnastu, i wczoraj, i dziś, i w każdej chwili do ołtarza iść mogę...
— I nie bałbyś się pan?
— Czego?
— No, przecież sam mówiłeś, że Herod...
— Prawda, prawda.. ale któraż to kobieta nie Herod? — a przeciż żenią się ludzie i głów im z karku nikt nie zdejmuje. Ja nie miałem tego szczęścia — dodał z westchnieniem, — i zdaje się, że już go mieć nie będę... Ja! ostatni Faramuziński z naszej linii. Nie było przeznaczenia... nie dał mi Pan Bóg potomka. Ha, cóż robić! Kamienicę zapiszę Kacperkiewiczowi, trochę pieniędzy, co mam w listach zastawnych, na dobroczynność... i po wszystkiem. Czy też zgadniesz, ile ja od Klejnowej odkoszy już dostałem?
— Myślę, że jeden wystarcza.
Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom I.djvu/22
Ta strona została skorygowana.