Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom I.djvu/225

Ta strona została skorygowana.

kto pannę młodą do ołtarza prowadził? — ja! Frak, panie dobrodzieju, biały krawat, bukiet, a jak ona wyglądała, no! Klękajcie narody! W popielatej sukni jedwabnej, z koronkami...
— Panna młoda?!
— Ależ matka! pani Michalina! Na pannę młodą mój Franek patrzał i także miał na co... Śliczności kobieta!
Z wielką trudnością szedł stary kawaler po schodach, prawie co trzeci stopień przystawał, a tak się męczył przytem, aż mu z czoła grube krople potu spływały. Gdy wszedł do mieszkania, zdjął palto i prawie bezwładny rzucił się na fotel.
— Wiesz co? — rzekł odpocząwszy — ja te schody każę zupełnie przerobić. Są niewygodne, nieznośne, nieosobliwy budowniczy je stawiał.
— Owszem, to niezłe schody.
— Nie znasz się, mój kochany, a ja ci powiadam, że podłe, spalić je warto. Co to, proszę cię, na pierwsze piętro dość wejść, aby się strasznie zmęczyć; cóż dopiero cierpieć muszą lokatorowie z trzeciego? Usiądź no, proszę, cygaro zapal. Ja nie będę, gust mi się zmienił; paliłem dużo, teraz dym nie robi mi żadnej przyjemności... Otóż, ślub odbył się u Panny Maryi, było sporo osób, wszyscy znajomi, lokatorowie z pod № 000 i moi także... Wesela hucznego, muzyki, tańców, nie było. Franek nie chciał; powiada: „Co nam po tańcach i zabawie?“ Myślałem, że Andzia będzie innego zdania, ale, wyobraź sobie, nie. „Franio ma racyę“ — mówi; — ano, skoro takie było życzenie pań-