go przykład, jak należy z kobietami postępować — wytrwale, stanowczo i ostatecznie skutek pewny...
Zmęczony długą rozmową, wyczerpany, opuścił głowę na piersi i zapadł w senność. Przy pomocy Mateusza, przyprowadziłem go do łóżka — położył się. Gdym odchodził, podał mi rękę i rzekł:
— Pamiętaj, na weselu bądź, bardzo proszę.
Nie spełniłem tej prośby z przyczyny, że wesela nie było.
W kilka tygodni po ostatniej rozmowie, wyczytałem w „Kuryerze“:
Wyprowadzili go z kościoła Panny Maryi na Powązki, za karawanem szedł Franek z Andzią i Klejnowa, lokatorowie z pod Nr. 000 i z domu nieboszczyka, gromadka przyjaciół i znajomych... Orszak skierował się ulicą Freta, Długą, Nalewkami, jak zwykle, do cmentarza... Złożono Faramuzińskiego niedaleko drugiej bramy, w grobie, który sam sobie za życia przygotować kazał.
Andzia płakała rzewnie, mąż podtrzymywał ją i pocieszał; pani Klejnowa podczas pogrzebu miała oczy suche, ale przyszła na cmentarz nazajutrz, kazała grób kwiatami ubrać, pomodliła się i popłakała serdecznie. Nie narzeczonego opłakiwała, gdyż o małżeństwie nie myślała na seryo, a to, co Faramuziński