Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom I.djvu/255

Ta strona została skorygowana.



Wzrostu był wysokiego, szczupły, o rysach twarzy ostrych i wyrazistych. Czoło miał wysokie, nos duży, garbaty cokolwiek, brwi krzaczyste, zawsze groźnie zmarszczone. Patrzył na świat przez okulary ciemne, zimą nosił płaszcz granatowy z peleryną, latem almawiwę odwiecznego kroju, bez rękawów, a głowę o każdej porze roku przykrywał kapeluszem cylindrowym, zrudziałym od słońca, wymytym przez deszcze, ale zawsze wyczyszczonym nadzwyczaj starannie.
Tę staranność znać było i na reszcie ubrania. Nosił się zawsze czarno, długi sukienny tużurek zapinał pod samą szyję, gardło owijał czarną mantynową chustką, z pod której wychylały się rogi zawsze niepokalanie białych kołnierzyków.
Ubranie było wytarte ze starości, świeciło się miejscami, z pod barwy sukna, zupełnie już od częstego szczotkowania zniszczonej, przeświecały nitki wełny, ale najbystrzejsze oko nie dostrzegłoby na niem plamki, ani kurzu. Buty miewał lśniące jak lakier, chociaż służącego nie trzymał.