Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom I.djvu/275

Ta strona została skorygowana.

prawdę?... jeżeli miliony, o których wspomina, są istotnie?...
Pani Michałowa radziła, żeby spróbować. Zaprosić którego z głośniejszych nauczycieli i niech oceni, co wart głos Amelci i co z tego być może.
Pan Michał źle spał tej nocy, budził się często i miał najdziwniejsze przewidzenia. Zdawało mu się, że trzecia część kamieniczki na Podwalu oddziela się od całości, sunie się ku południowi i robi się coraz grubsza, okazalsza. Nie jest już na Podwalu, ale w Medyolanie, nie jest trzecią częścią małej posesyjki, lecz ogromnym pałacem znakomitej śpiewaczki... Zdawało się też panu Michałowi, że kapitalik, troskliwie przez całe życie zbierany, nie jest już kapitalikiem, lecz kroplą, jedną drobną kroplą, wobec morza bogactw, jakie w przyszłości posiadać będzie Amelcia.
Sny dość przyjemne, nawet bardzo przyjemne lecz mają w sobie coś niepokojącego, działają na nerwy.
Nazajutrz pan Michał wybrał się na poszukiwanie znawcy, ale pani Michałowa, bardziej ciekawa, a mniej cierpliwa aniżeli mąż, sprowadziła znawczynię, damę obdarzoną niegdyś pięknym głosem, a obecnie znakomitą metodą. Ta pani nie dała się długo prosić, wysłuchała śpiewu zarumienionej Amelci i rzekła, że szczęśliwa ta mała Patti i że przy odpowiedniem kształceniu stanie się o wiele większą od tej prawdziwej.
Uproszony znawca, nauczyciel śpiewu solowego, odrazu stanowczego zdania nie wypowiedział; przy-