Ten inny był współzawodnikiem i zdeklarowanym nieprzyjacielem pierwszego. Wyegzaminowawszy Amelcię powiedział, że poprzednik jego zmarnował najpiękniejszy dar Boży, że zabił w swej uczennicy regestr górny, nie potrafił rozwinąć dolnego, uczynił jej głos białym, spiczastym, jednem słowem, zrobił wszystko co mógł, aby go najdokładniej popsuć.
— Całe szczęście — dodał nowy mistrz — że pani masz rodziców obdarzonych wyjątkową inteligencją artystyczną i że ci spostrzegli dość wcześnie, co pani grozi.
Nowy mistrz podjął się naprawiać błędy poprzednika i burzyć jego systemat, po trzy ruble za godzinę tej destrukcyjnej pracy — dawny zaś mistrz, obrażony śmiertelnie, a mający stosunki, zręcznie zagradzał Amelci drogę do publicznych występów.
Z kolei drugi mistrz ustąpił miejsca trzeciemu, trzeci czwartemu, a każdy poprawiał błędy poprzedników.
Państwo Michałowie zaczęli poznawać sztukę z tej strony, z której jest ona kwaśna, jak ocet, gorzka jak piołun i wcale niepowabna. Pan Michał miał przytem tak wiele zajęcia, że ze stratą czwartej części emerytury zażądał dymisyi.
Jeden ze starszych kolegów biurowych usiłował mu wytłumaczyć, że źle robi, że ugania się za czczą marą, marnuje pracę całego życia, ale pan Michał odpowiedział na perswazye wybuchem wściekłości, nazwał kolegę obskurantem, zapleśniałym kałamarzem,
Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom I.djvu/278
Ta strona została skorygowana.