Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom I.djvu/281

Ta strona została skorygowana.

Po długich staraniach teatr dał debiut, ale znowuż rzekoma zawiść i intrygi zrobiły swoje...
Pan Michał przeklinał w pień krytyków, zżymał się ze złości, ale z boku zaczął się wypytywać, co się też dzieje z owym młodym człowiekiem, który niegdyś starał się o rękę Amelci.
Dla niedoszłego zięcia zaczął uczuwać dziwną sympatyę, chciałby go znowuż widywać w swoich progach.
Życzenie to zostało spełnione.
Młody człowiek odwiedził pana Michała i Amelcię. Z najwyższem zajęciem słuchał opowiadania o Włoszech, o piękności tego kraju, o olbrzymich sukcesach panny Amelii, o wieńcach i bukietach, któremi ją obsypywano, a później opowiedział o sobie, że mu się powodzi nieźle, że ma lepszą posadę, że ożenił się z córką właściciela domu na ulicy Piwnej, że teraz mają zamiar ten dom sprzedać i nowy w innej części miasta kupić...
Pan Michał słuchał, kiwał głową, parę razy westchnął, ale już nie zapraszał niedoszłego zięcia.
Po co?
Najkosztowniejsze jest utrzymanie człowieka, który egzystencyę swoją opiera na nadziei. Poznał tę prawdę i pan Michał. Nowe próby zdobycia karjery artystycznej dla Amelci pochłonęły resztkę zapasów, emerytura była już na parę miesięcy naprzód sprzedana.
Wówczas to primadonna z La Scala, nie zrzekając się marzeń, zaczęła tymczasowo, dla przepędzenia