jego tytuły i honory można było zawrzeć w wyrazach: łotr, gałgan, łobuz, pijak, karciarz i „sumogrado“.
Ten ostatni wyraz pani Kubikowa lubiła szczególniej i używała go bardzo często w rozmaitych okolicznościach, nadając mu zawsze znaczenie ujemne. Można było od niej usłyszeć, że jest mróz jak sumogrado, drożyzna sumogrado, że suknia leży na kimś tak fatalnie jak na prawdziwem sumogradzie...
Opuszczona przez swojego niegodziwego, czy może tylko lekkomyślnego małżonka, pani Petronella postanowiła wziąć na własne barki ciężar wyżywienia i wychowania bladych dziewczynek, i w tym celu zabrawszy swój bardzo niewielki fundusik, wyprzedawszy meble, trochę świecideł i garderobę co lepszą, przyjechała do Warszawy szukać chleba. I rzeczywiście znalazła go wśród tych murów, do których tyle biedoty wszelakiej dąży, z nadzieją znalezienia zarobku.
Karyerę swoją opierała pani Kubikowa na małym fundusiku, wynoszącym ośm tysięcy... złotówek, na umiejętności gry na fortepianie, oraz na swej drobiazgowej, nieprawdopodobnej oszczędności i zabiegliwości, na jaką tylko kobieta zdobyć się potrafi.
Przyjechawszy do Warszawy, ulokowała się z dziewczynkami czasowo u krewnej na Kapitulnej, i zaczęła rozglądać się po mieście, zajęcia upatrywać. Krewna zgromadziła wszystkie swoje znajome, kuzynki, przyjaciółki i rozpoczął się sejm niewieści. Każda radziła co innego: pracownię kapeluszy, lekcye muzyki, sklepik z wiktuałami, magle, kawiarnię, pralnię, fabrykę kwiatów, Bóg wie co.
Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom I.djvu/55
Ta strona została skorygowana.