się myślał z nią żenić. Ani mi się śniło coś podobnego. Pani bardzo dobrze wiesz o tem, z kim ja chcę się ożenić i z kim się ożenię, i wiesz pani, że ta osoba ma na imię nie Andzia.
— Nie wiem, wcale nie wiem.
— Wiesz pani! — rzekł stary kawaler ze złością.
— Wreszcie, dajmy na to, że wiem — odparła — ale ta osoba za pana nigdy nie wyjdzie.
— Zobaczymy!
— Zobaczymy!
Wstał z krzesła i zaczął szybko chodzić po pokoju.
— Koniec świata — mruczał — dalibóg koniec świata... do ładu dojść z tą kobietą nie sposób!..
— Ale — przerwała gospodyni — niechże się raz nareszcie dowiem, z czem pan przychodzi? i o co się pan złości?
— Z życzliwością przychodzę moja pani, z sercem! a gniewam się o to, że mi pani do słowa przyjść nie dasz. Nieboszczyk Ludwik zalecił mi, żebym opiekował się panią i Andzią, a chciałbym to spełnić, chciałbym wam nieba przychylić, cały mój majątek, a gdyby było potrzeba, krew i życie oddałbym dla was. Ale cóż? jak jestem za to traktowany? Ja do pani z sercem, a pani do mnie poprostu z miotłą! Fe, wstyd! nie godzi się tak.
— Przepraszam pana, obrazić nie miałam zamiaru; ale sądziłam, że pan znowuż o tamto...
— Tamto swoją drogą, a to z czem dziś przysze-
Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom I.djvu/72
Ta strona została skorygowana.