— Tu mi wszystko do gustu przypada... — odrzekł.
— Zaciekawił mnie pan co do Andzi...
— Rzecz istotnie ważna... Mam konkurenta dla niej.
— Konkurenta! Taka młoda, doprawdy żalby mi było rozstawać się z nią.
— Wierzę, wierzę, kochana pani; ale cóż robić? prędzej czy później zamąż trzeba ją wydać; idzie tylko o to, żeby wydać dobrze i szczęście jej zapewnić.
— Kogoż pan ma na myśli?
— Siostrzeńca mego, Franciszka Kacperkiewicza. Zna go pani przecie...
— Znam, przystojny chłopiec...
— To nie dość, moja pani, nie dość, że przystojny, ale uczciwy, z dobrem sercem, pracowity, porządny młodzieniec co się zowie. Garbarz wykwalifikowany, a trzeba pani wiedzieć, że to fach doskonały. Taki rzemieślnik, jeżeli pracowity, biedy nigdy nie zazna, owszem, dorobi się. Przytem chociaż mój Franek rękami pracuje, ale umysłowo zaniedbany nie jest... w towarzystwie potrafi się znaleźć... Książki lubi czytać, gładki chłopiec.
— Zkąd panu ten związek na myśl przyszedł?
— To cała historya, proszę pani. Zakochał się chłopak po same uszy, i męczy mnie, żebym koniecznie z panią się porozumiał i pozwolenie bywania u państwa mu wyjednał... Powiada: „Wujaszku! niech mi wolno będzie o pannę Annę się starać, bo ja bez niej żyć nie mogę...“ Słyszy pani... żyć nie może! Szel-
Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom I.djvu/75
Ta strona została skorygowana.