Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom I.djvu/88

Ta strona została skorygowana.

więc w walce, a ostatnie jego wyrazy były pożegnaniem dla ukochanej.
Jak on oświadczał miłość dla swojej wybranej! jak rozpaczał po jej stracie, jak walczył, jak umierał — o tem możnaby dużo powiedzieć. — Andzia jednak była zachwycona. Oczu nie odrywała od sceny, a każdy oklask dany artyście napełniał ją dumą i radością.
Najmniej zachwytu okazywała pani Petronela; otulona w swój szal francuzki, przymykała oczy, i co chwila pytała córek, jak daleko do końca??..
— Mama nic nie uważa — odezwała się Józia.
— Owszem, dosyć uważam.
— Prześliczna sztuka!..
— Cokolwiek za długa. Panowie którzy urządzają teatr, powinniby pamiętać, że każdy ma swoje zatrudnienia i potrzebuje się wyspać...
— Przecież czasem trzeba się i zabawić...
— Taka zabawa!! Ciągle się tylko kolą i zarzynają jak w szlachtuzie!
— Co też mama najlepszego mówi? przecież to znakomity dramat, a dla nas interesujący tem bardziej, że w nim Oleś zbiera ogromne tryumfy.
— Jaki Oleś?
— No, Oleś — nasz kuzyn. Czyż mama nie zna Olesia?
— Znam — ale go tu nie widzę.
— Niepodobieństwo! Główny bohater sztuki; ten właśnie, który przysięga w tej chwil, że jest niewinny.
— A to sumogrado!
— Że też go mama nie poznała!