Pan inżynier miał zwyczaj drzemać po obiedzie całą godzinę.
Wypiwszy czarną kawę zapalał cygaro, brał gazetę, którą mu akurat o tej porze z poczty przynoszono, i położywszy się w swym gabinecie na wygodnej, szerokiej otomanie, czytał, dopóki genialny wynalazek Gutenberga nie skleił mu powiek.
Aczkolwiek mieszkanie było obszerne, jednak podczas poobiedniej drzemki pana inżyniera nikt odezwać się nie śmiał. Pani Janina chodziła na paluszkach, dzieciom nie było wolno ust otworzyć, a gdy które przekroczyło ten zakaz, natychmiast wypędzane zostawało bądź na podwórze, bądź do kuchni, stosownie do pory roku i do pogody.
Pewnego dnia pan inżynier bardziej potrzebował poobiedniego spoczynku niż kiedyindziej.
Złożyło się na to kilka przyczyn.
Przedewszystkiem był bardzo spracowany. Trzeba zdarzenia, że coś się na linii popsuło i pan inżynier sam, osobiście, musiał pojechać to oglądać, aż na czwar-