wszechnem prawem, to lepiej pracować w mieście z rozrywką, niż na wsi przy wiekuistych nudach; a przytem cóż na wsi? Kapitał, utkwiony w ziemi, obraca się powoli, jak koło ciężkiego wozu w piasku; w mieście, zaś przy interesach handlowych, miga się tylko i warczy...
Ruch jest...
Pojechał więc pan Adam, pożegnany przez ciotkę... pojechał rozpatrzyć się, grunt zbadać, stosunki zawiązać... Odrazu mu się powiodło; znalazł kilku nieoszacowanych i bardzo inteligentnych ludzi, którzy wielce mu przypadli do serca. Kilka dni zeszło na zwiedzaniu miasta i różnych jego osobliwości, jakoto: teatrów, zakładów gastronomicznych i różnych instytucyj, mających na celu przyjemność i rozweselenie ludzkie.
Pan Adam nie krył celu swego przybycia, owszem przyznał się z całą otwartością, że mu na wsi ciasno, że mu gospodarstwo do smaku nie przypada, że wolałby handel, przemysł, słowem coś dającego więcej pola do zużytkowania energii i siły, aniżeli bezmyślne dreptanie po zagonach i oczekiwanie żniwa, które może się udać lub nie udać, stosownie do tego, czy pogoda będzie miała dobre, czy złe kaprysy...
Najsłuszniejsza racya. Przyjaciele przyznali ją mówiącemu, twierdząc chórem, że pan Adam mówi ślicznie i że gdyby było więcej ludzi podobnie myślących, to Warszawa byłaby pierwszorzędnem miastem w Europie. Tu jest jeszcze tyle do zrobienia! Złote jabłka
Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom II.djvu/217
Ta strona została uwierzytelniona.