— A jednak robiłaś mi duszko sceny — i jakie sceny...
— Jakiż to był walczyk, proszę wuja? — spytał Florek, chcąc odwrócić rozmowę od niebezpiecznego przedmiotu.
— Pokazałbym ci, ale bez muzyki to trudno jest.
— Czekajcie no — rzekła ciotka — poproszę Zuzi, niech zapali lampę w salonie i zagra. Musimy przecież Florka nauczyć.
— Zuzia już pewnie śpi — wtrącił wuj.
— Wielka rzecz! to się obudzi i wstanie. Nie zaszkodzi to jej zdrowiu, możesz być pewny.
Po chwili zaspana Zuzia, z podwiązaną twarzą, bo ją prawie zawsze zęby bolały, zapaliła lampę i świece przy fortepianie i usiadła przy nim, zdumiona, nie mogąca zdać sobie sprawy z tego, dlaczego ją obudzono i dlaczego kazano jej otworzyć fortepian o tak późnej godzinie.
Wuj, ciotka i Florek znaleźli się w saloniku.
— No, czemuż nie grasz, Zuziu? — zapytała ciotka.
— Nie wiem co grać — odrzekła.
— Czy z Ameryki przyjeżdżasz, czy z księżyca spadasz? Mamy uczyć Florka jak się tańczy walca, więc graj walca.
Posłuszna Zuzia uderzyła w klawisze i zaczęła grać jakiegoś sentymentalnego walczyka.
— Mogłabyś też co lepszego wybrać — zauważyła ciotka.
Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom II.djvu/304
Ta strona została uwierzytelniona.