Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom II.djvu/40

Ta strona została uwierzytelniona.

Jojno, czy widzieliście kiedy, żeby miała uczesane włosy? albo ładny kawałek odzienia? Dość spojrzeć na jej trzewiki, żeby przekonać się, jako chodzi prostemi drogami i nie szuka ścieżek wykrętnych, a wiecie wy, jaka ona gospodyni? Ona za waszym Fajbusiem będzie stała jak mur, ona z jednego grosza zrobi pięć, bo taką już naturę ma. Pomyślcie-no, Jojno, coby to było za szczęście, żeby się Fajbuś z nią ożenił.
Jojna podrapał się w brodę i ruszył ramionami.
— Z przeproszeniem waszego honoru — rzekł — mój Judka, ale powiadacie sami nie wiecie co, jedno z drugiem wcale się nie trzyma.
— Dlaczego nie ma się trzymać?
— Naprzód, że tak jak dziś chwalicie Bajlę Chany Gołdy, chwaliliście niedawno Małkę Mendla.
— Oj, Jojna, Jojna! Czy jak wam się trafi zrobić zakrótkie rękawy u kapoty, wy będziecie mówili kundmanowi, że one są krótkie? Czy jak zrobicie zadługi stan, będziecie wmawiali w kundmana, że ten stan naprawdę jest zadługi? Co to za gadanie! Ja chwaliłem Małkę, bo na to ja jestem swat, bo mi Mendel dobrze zapłacił — ale pytajcie się, gdzie wtenczas była moja dusza? Moja dusza była u Chany Gołdy. Powiem wam więcej, że gdy Małkę chwaliłem, to o Bajli myślałem, bo inaczej żadne pochlebne słowo nie mogłoby mi przyjść do głowy.
— No, no...
— Nie dziwcie się, każdy człowiek ma swój fach i podług tego fachu musi interesa prowadzić. Słuchajno, Jojna: Małka żeby nie była waryatka, to możnaby