Mieszkanko na Ogrodowej było bardzo szczupłe ale czyściutkie i przyjemne, przyzwyczajonej jednak do obszernych apartamentów kobiecie, wydało się ciasną klatką, więzieniem. Uskarżała się na duszność, żaliła, że nie ma kąta spokojnego, któryby wyłącznie tylko do niej należał. Nie mogła jej też dogodzić zgodzona do posług dziewczyna, niezdolna co prawda do żadnej roboty, ale też zadawalniająca się bardzo małem wynagrodzeniem.
Z funduszami zaś trzeba było się liczyć. Radca nieboszczyk nie dosłużył całkowitej emerytury i wdowie po nim przyznano tylko czterysta kilkadziesiąt rubli rocznie. Wobec drożyzny wielkiego miasta i wobec czasów ciężkich znaczyło to bardzo niewiele, tem bardziej, że przyzwyczajona do wykwintnego, prawie do zbytkownego życia kobieta, nie mogła się odrazu pogodzić z tą oszczędnością groszową, bez której życie ludzi biednych byłoby niemożliwem.
Radczyni nawet w biedę swoją wierzyć nie chciała; zdawało się jej, że przez dawne stosunki i przez znajomości liczne, zdoła wyrobić Czesławowi świetną posadę, łudziła się, że Stasia za mąż wyjdzie, że wreszcie zięć, mający się tak dobrze pod materyalnym względem, chętnie z pomocą przyjdzie, a na wypadek braku natychmiast sam z propozycyą pośpieszy.
Odwiedzała dawne znajome domy, zapraszała do siebie, tłomacząc naturalnie, że szczupłe mieszkanko wzięła tylko chwilowo, dopóki lepszego i dogodniejszego nie wyszuka; żaliła się na brak lokali w Warszawie, zwłaszcza porządnych, dawała do zrozumienia, że spo-
Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom II.djvu/74
Ta strona została uwierzytelniona.