stajnia, chlewy dwa, spichlerzyk, ogrodzenie nowe, czysty płot żerdziany w dębowych kołkach, co jeszcze ze trzydzieści lat postoi!
Co tu gadać. Wiadomo, że na całe Lipowice Zacharyasz bogacz pierwszy, Zacharyasz głowa pierwsza i prawnik pierwszy i do handlu szczęśliwy jak żyd.
On tu sam rej wodził, on był do rady główny, jego wszyscy słuchali.
I zwał się on Zacharyasz, Głowacz po przezwisku, bo z rodu wszyscy Lipowiccy tu byli, ale że dużo ich, więc im przydomki różne dawano.
Zacharyasz z mądrego rodu szedł, bo jeszcze jego dziada Głowaczem zwali — a żonaty był z Woźnianką Kunegundą, bo teść jego przy Trybunale za woźnego coś przez lat siedem wisiał i tak się kodeksów nawąchał, że jak później na gospodarstwie osiadł, to do wszystkich procesów był pierwszy mechanik i głowa.
Zacharyasz się prawa od teścia wyuczył, a że się zbogacił i groszowiny nazbierał, to już jego własny przemysł i zasługa, — bo po ojcu tylko on jeden dworek wziął, a gruntu bardzo obrzednio, i prócz tego dwie siostry musiał spłacać czystym groszem, bo szwagrowie o żadnych rewersach słuchać nie chcieli.
Inny byłby zginął, jak ruda mysz w popiele, ale Zacharyasz obrotny był na wszystkie sposoby; skąpił, od ust sobie ujmował, kieliszka wódki nie wypił, a ciułał, ciułał grosz do grosza. I Kunegunda gospodyni była zawzięta, harowała od świtu do nocy, więc jakoś coraz lepiej im było...
Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom III.djvu/19
Ta strona została uwierzytelniona.