Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom III.djvu/23

Ta strona została uwierzytelniona.

we trzech mogli mieć mniej więcej tyle kapitału, ile sam Zacharyasz.
Amatorów na Latoszyn znalazłoby się we wsi i więcej — ale Zacharyasz bał się licznej spółki ze względu na trudność podziału.
Z samego początku zaraz, ledwie że zadatek dali, jeszczcze się starych siedzib nie pozbyli i nie przenieśli się na nowe miejsce — a już między kobietami były poswarki, już się zaczęły przemawiać — ale coż robić — taka ich natura!
Lipowice była wioska ludna, a ziemia trzymała się w cenie, bo każdy ją mieć pragnął. Na lada marny zagonek zaraz się znajdował amator, i to ze swoich, bo obcego dopuścić nie chciano.
Sprzedaż najmniejszego kawałka gruntu wywoływała konkurencyę i ruch wielki we wsi całej, a cóż dopiero sprzedaż pięciu co najlepszych fortun odrazu!
To też tłoczyli się ludzie do dworku Zacharyasza, jak do kościoła; krzyczeli, targowali się i tłukli sobie ręce, aż im puchły.
Nie zważali, że noc zapadła, że kury już pieją.
Cóż tam noc! Noc będzie i jutro i pojutrze i za tydzień i za rok, jak Pan Bóg da doczekać, a zagony do sprzedania dziś są — a jutro mogą nie być.
Naród chciwy do kupna aż piszczy, więc jeden przez drugiego podbija.
I dziwić się niema czemu, bo nad ziemię cóż jest lepszego? Pieniądze złodziej ukradnie, dom ogień spali, a święta ziemia zawsze będzie ziemią! Byle ją sochą