Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom III.djvu/252

Ta strona została uwierzytelniona.



IX.

Gdy Zacharyasz w Lipowicach z dawnymi sąsiadami, a i z krewniakami, swojakami, wesołości i przyjacielstwa używał, jako się przynależało mu po pracy ciężkiej i wszelakich frasunkach — w Latoszynie tymczasem ludzie coraz częściej na Rafałowy czworak obracali oczy... bo jakoś tam niedobrze się działo.
Co było, jak było, co się stało, nikt dobrze nie wiedział, a i dowiedzieć się nie mógł, bo Rafałowie oboje nie byli mówni i żyli w izbie sami, tak że i dziewka plotek żadnych wynieść nie mogła, bo jej nie było. Kobieta najemna przychodziła rankiem, wychodziła przed wieczorem i to była cała sługa Rafałów.
Aliści raz mały Milczek, bobrując jako miał zwyczaj, to tu, to owdzie, zaszedł i do olszyny, a już mrok się całkiem zrobił, gdy umyślił do domu wracać.
Najbliżej mu było właśnie koło czworaka przejść, tamtędy się też obrócił, ale gdy pod samemi prawie oknami szedł, zdało mu się, że kłótnię jakąś słyszy. Ciekawy chłopak przystanął i podsłuchiwać jął, nie w złem jakowem pomyśleniu, ale tak oto przez psotę,