do prawowania zabrał, a że nie darmo Głowaczem go zwali i że z rodu swojego do takich obrotów dowcip miał, więc nie dojadł, nie dospał, aż swego dokazał. Świadków pościągał, proces zrobił, wyroki pouzyskiwał i nareszcie Wojtusia do przezwiska prawowitego i do fortuny przywrócił, a w dokładku jeszcze mu i Julcię swoją ukochaną dał. A prawdziwie i po sprawiedliwości mówiąc, to Wojtuś sam nie mógłby zmiarkować co było lepsze? czy fortuna i imię, czy dokładek? aleć chyba dokładek, bo takiej dziewuchy foremnej jak Julcia, trudno na świecie znaleźć.
Przeznaczenie w tem było pewnie, bo oboje, od pierwszego wejrzenia, bardzo sobie do upodobania przypadli. Toż gdy Wojtuś fortunę po ojcu objął i przy sąsiedzkiej pomocy dworek sobie zbudował i całe obejście na inszy ład przerobił i kiedy już miarkował, że ma w czem żonę obsadzić i jeść jej co dać, tedy jednego wieczora pokłonił się Zacharyaszowi i Kundzie do samej ziemi i powiedział, że Julcię tak miłuje, że już bez niej żyć na tym świecie nie może.
Pomyślawszy mało wiele, Zacharyasz, jako w zwyczaju miał każdą rzecz z rozmysłem robić, zawołał Julcię i przemówił do niej pięknie: czy ma chęć i wolę nieprzymuszoną, jako do małżeństwa potrzeba?
Dziewczyna, bo już u nich zawsze taki obyczaj, że każda wstydzi się powiedzieć to co w pomyśleniu swojem czuje, zaczerwieniła się jako piwonia w sadzie i nic nie rzekła, aż dopiero jak ojciec na nią krzyknął, rozpłakała się i cichutko, niewyraźnie powiedziała: że tak będzie jako ojciec i matka przykażą.
Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom III.djvu/278
Ta strona została uwierzytelniona.