wny z uśpienia, i ściskałby przyjaciela i wroga mordował i pieśniby śpiewał światowe i skrzypków z basistą zawołał i rzempolenia słuchał dla uciechy.
Inszy jest człowiek całkiem, jak tego trunku spróbuje: wszystko, co ma na wnętrzu, wypowie i ukryty żal wyzna i z tego, co na samem dnie serca nosił, wyspowiada się przed przyjacielem — i tupnie nogą i krzyknie i czasem wyczubi się z kim — aż go baba pchnie do stodoły na słomę... A i w tenczas jeszcze ciepłość rozejdzie się w nim po wszystkich kościach, jak po piecowych czeluściach, i sen go ogarnie mocny, że będzie leżał niby kamień i nie ocknie się, choćby we wszystkie dzwony dzwonili — aż do drugiego dnia.
Taki to trunek na podziw wspaniały i osobliwy, bo różne sposoby są w nim pomieszane. Okowita moc ma, miód człowieka przenika, masło gładzi, goździki po żyłach krew rozganiają — a ogień to wszystko do kupy złącza i ciepłość czyni.
Nie każda gospodyni foremnie krupnik gotować potrafi — ale Gerwazowa sławę swoją ma i wypraktykowana jest, bo na każdą urcczystość taki trunek przyrządza, — a teraz jeszcze, gdy na nowe dziedzictwo przenosiny sprawia, a sąsiadów na pożegnanie i na odjazd chce uczcić — dołożyła starania i nie odstąpiła od komina, dopóki krupnik nie był już całkiem gotowy.
Z mis i półmisków buchała para i szły zapachy przeróżne, bo i uczta była nad podziw! Od prosiąt, od kiełbas, od śledzi, od kartoflanych pączków, od kaszy
Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom III.djvu/39
Ta strona została uwierzytelniona.