— To czego mnie Gerwazy dyfamuje?
— Dajcie pokój! dajcie pokój!
— Cicho!
— Ignacy głosu żąda!
— Ignacy! Ignacy! niech rzeknie mądre słowo...
— Słuchaj-no, Ignacy — szepnął Zacharyasz — podziękuj ty im politycznie, od serca.
Wędrowny na ławę wskoczył.
Wieńcem otoczyła go gromada szlachty, kobiety nawet powychylały głowy z drugiej stancyi — zrobiła się cisza ogólna.
Mówca odkrząknął i dźwięcznym głosem oracyę swoją rozpoczął:
— Jest woda bieżąca i ziemia stojąca i niebo nad nami utwierdzone, jako powiada Pismo „utwierdził fironament“, według wszelakich gwiazdów niebieskich i jasności! Jest woda chłodząca, jest ziemia żywiąca i niebo grzejące, z którego ciepłość i deszcz i śnieg i rosa pada....
— Prawda, prawda!
— I przez wody chłodzącej — ciągnął dalej mówca — i przez ziemi żywiącej i przez nieba, co jest nad nami w wysokości, nie będzie ani miasto, ani wieś, ani król, ani chłop, ani żadne stworzenie, które jego jest.
— Pięknie mówi, sprawiedliwie mówi!
— Wiadomo, wypraktykowany po świecie.
— I edukacyą ma... o! ma.
— Cicho! — krzyknął Gerwazy, uderzając w stół pięścią — niech Ignacy gada, pięknego słowa nie żal posłuchać...
Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom III.djvu/45
Ta strona została uwierzytelniona.