z żoną i córeczką. Aj waj! ta córeczka toby akurat papasowała dla pana, to jest fajn kawałek panienki.
— Daj mi pokój.
— Ny, jakto daj mi pokój? Czy pan zawsze będzie sam siedział w chałupie, a jak teraz jeszcze i w lesie? Czy to pasuje na taką osobę?
— Co tam!
— Aj waj! ja panu co powiem, ja pana do Latoszyna będę rekomendował... do tego starego Zacharyasza. Taka dziewczynka na moje sumienie, to jest coś! Ja panu każę się żenić.
— Ależ ja nie chcę.
— Co to nie chcę, aj waj! co to jest nie chcę! ja panu każę!
— Idź do djabła.
— Ny, to jest ładny odpowiedź na moje dobre słowo.
— Ale bo pleciesz, sam nie wiesz co.
— Wolno panu słuchać i wolno nie słuchać, a ja powiadam, żeby pan do Latoszyna jechał. Dla czego nie? Kupić nie kupić — potargować można. Szlachta bardzo porządna, bogate ludzie.
— Po cóż mam do nich jeździć? poznać się przy okazyi można.
— No i to prawda. Dziś naprzykład oni wszystkie tu byli. Oni są nabożne ludzie, nawet i mój gospodarz, co ja od niego pomieszkanie sobie w karczmie najmuje, to i on zawsze chodzi do kościoła.
— Dla czegóżby nie miał chodzić?
— Albo ja wiem. On, nie chce, żeby kto słyszał,
Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom III.djvu/83
Ta strona została uwierzytelniona.