— I w oczy jego córki. Czy tylko tyle masz na poparcie swego twierdzenia?
— Mam przekonanie własne, które mi najzupełniej wystarcza.
— I ja mam także przekonanie, a ponieważ ani ja, jak uważam, twego, ani ty mego nie zmienisz; przeto pozostańmy każdy przy swojem. Radbym jednak wiedzieć, jakie są twoje widoki na przyszłość, jeżeli propozycyę moją odrzucasz?
— Będę cierpiał i czekał, a od zamiarów moich nie odstąpię...
— Na co będziesz czekał? Może na śmierć moją? to prawdopodobnie potrwa dość długo, jestem bowiem zdrów, żyję hygienicznie i nie popełniam nadużyć.
— Ojcze! ojcze! dlaczego ojciec mnie krzywdzi podobnem przypuszczeniem!? Wolałbym, żeby mnie ojciec z domu wypędził, wydziedziczył, aniżeli to... Co mi po majątku?...
— Sam nie wiesz co mówisz, mój synu. Nie znasz praw obowiązujących w kraju, w którym mieszkasz. Nie popełniłeś względem mnie takiej zbrodni, za którą mógłbym cię pozbawić ewentualnego dziedzictwa. Robisz źle dla siebie samego. O wydziedziczeniu mowy nie ma, lecz pozostawiony będziesz własnemu losowi, i na żadną pomoc z mej strony nie możesz liczyć.
— Dobrze, ojcze, zaraz nawet mogę ustąpić z Majdanu i poszukać sobie obowiązku...
— Brniesz za daleko, synu. Chciej wiedzieć o tem, że p. Sylwester Załuczyński nie zawiera kontraktów na
Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom IV.djvu/112
Ta strona została skorygowana.