— To znaczy, że dopiero ma intencyę, ale nie zna jeszcze osoby, do której afekty swoje zwróci. Pisał do mnie tak: „A upatrz mi w waszych stronach, kochany Goljacie, dzieweczkę skromną, ale wdzięczną, którąbym mógł pokochać bardziej niż najrzadszą starą książkę, niż unikat; wyobrażam sobie, że jest to wielkie szczęście. Upatrz, a upatrzywszy, uprzedź, że w niepozornym, małym i krzywym futerale siedzi duch nieostatni, serca sporo... i że twój Kuroszek marzy o tem tylko, żeby znalazł jakąś niewybredną kokoszkę dla siebie“.
— Dlaczego nie ma znaleźć? znajdzie, bądź o to spokojny. Niech-no się osiedli, a da poznać w okolicy...
— Uznania się on dobije — rzekł Ludwik, bo na adwokata ma bardzo dobre warunki.
— Zdaje się.
— Tak jest. Śmiały, wymowny, cięty trochę, a że akuratny i pilny, więc go ludzie ocenią.
Rozmawiali jeszcze o innych kolegach, o Warszawie, ale nie uszło uwagi Ludwika, że Janio nie swój jest i przygnębiony.
Gdy wstali od stołu, Ludwik rzekł:
— Widzę w tobie dużą zmianę, mój drogi.
— W czem mianowicie? Zkąd wnosisz?
— Spodziewałem się, że cię zastanę wesołym, pełnym ognia, życia, humoru, a ty mi jakoś, Janeczku, na dziada wyglądasz.
— Zdaje ci się...
— Ej nie. Nie masz miny chorego, a przecie...
Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom IV.djvu/124
Ta strona została skorygowana.