Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom IV.djvu/165

Ta strona została skorygowana.

— Gdybym się nie mógł obejść, tobym sobie kupił; konie teraz nie drogie.
— Słuchaj-no, ja mam dwa konie w stajni zbyteczne. Jeden gniady, drugi siwy, znasz je. Otóż proszę cię, przyjedź do Piotrowic i jednego z nich weź sobie na własność, jako podarunek odemnie.
— Ależ proszę ojca, to są najpiękniejsze konie w ojca stajni! Konie wysokiej wartości... jakżebym mógł?...
— Powiedziałem ci wyraźnie, po polsku: Przyjedź do Piotrowic i jednego z nich sobie weź. Wszak wolno mi zrobić ci podarunek, a nie przypuszczam, żebyś mnie chciał obrazić odmówieniem, przecież ja ojcem twoim jestem; a skoro nie życzę sobie, żebyś zrywał nogi po miękkich zagonach, to zdaje mi się, że możesz to życzenie uwzględnić. Czekam cię jutro w południe, i mam nadzieję, że grzeczności mojej nie odrzucisz. Wybór od ciebie zależy... Bądź zdrów!
Janio pocałował rękę ojca, p. Sylwester zwrócił swego człapaka na miejscu i odjechał. Wydostawszy się na drogę, już nie patrzył na ludzi, ani na robotę w polu, lecz galopem puścił się ku domowi.
Nazajutrz przed południem, p. Sylwester poszedł do stajni i kazał wyprowadzić konie, o których dnia poprzedniego synowi wspominał. Były to wspaniałe bieguny, krwi szlachetnej, dzielne, pełne ognia i życia. Siwy szczególniej odznaczał się wysokiemi zaletami temperamentu i doskonałością form; wzbudzał też podziw i zazdrość wszystkich amatorów i znawców w okolicy.