wystarczały, tak, że nawet corocznie po kilkanaście rubli odkładał. Mieszkał na poddaszu u szewca, u tegoż szewca się stołował, na ubranie wiele nie wydawał, jeden mundurek starczył mu na lat kilka.
Czasem pozwalał sobie na zbytek: kupował stare książki, jeśli tanio się nabyć trafiło; a kupiwszy, zamykał się w swojej izdebce na poddaszu i studyował je pilnie. Zdolności umysłowe miał duże, ale uczył się średnio, tak tylko, aby co rok z klasy do klasy przechodzić. Nie wyrywał się naprzód i nie zostawał w tyle; koledzy niebardzo go lubili, gdyż stronił od nich i na uboczu się trzymał — wyjątek tylko robił dla Ludwika i Jania, z którymi w ściślejszych zostawał stosunkach.
Nieraz towarzyszył im w wycieczkach zamiejskich, brał udział w rozmowach, i zawiązała się pomiędzy nimi przyjaźń na długie czasy, na zawsze.
Po ukończeniu szkół, koledzy rozstali się na krótko. Janio pojechał do zimnego dworu w Piotrowicach, Ludwik do Zawadek, do których tęsknił tak w szkołach, a Kurosz, spakowawszy swoje stare książki, udał się do ojcowskiego zaścianka, boćwinę i kołduny jeść i z ojcem się nacieszyć.
W przeddzień wyjazdu trzej młodzi przyjaciele wyszli za miasto, aby raz jeszcze, może ostatni już w życiu, zobaczyć okolicę, w której tyle przyjemnych chwil wspólnie spędzili, krętą rzeczkę, lasek, co się po obydwóch stronach szosy rozciągał. Było to ulubione miejsce uczniowskich spacerów. W rzeczce można się było kąpać, las dawał jagody, a na polance, która się wśród niego rozciągała, bawiono się w piłkę i gry różne.
Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom IV.djvu/17
Ta strona została skorygowana.