Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom IV.djvu/171

Ta strona została skorygowana.

sprawiedliwość; czuł to i zaczął okazywać niezadowolenie, próbował protestować, gdy Piotr z siodłem zbliżył się do niego.
Wysłużone konisko, od lat kilkunastu żywione i traktowane jednakowo, używane do jednej tylko roboty, miało czas przyzwyczaić się do praktykowanego w Piotrowicach porządku i stało się tak systematycynem i punktualnem, jak jego właściciel. Człapak był na etacie koni fornalskich i wiedział o tem, że gdy konie te nie idą do roboty, to i jego także nikt nie rusza. Wiedział też, że w takie dni, w których nie ma roboty, ścielą pod konie słomę, żeby się wyleżały.
Był to właśnie taki dzień, dla ludzi święto, dla człapaka dzień słomy i leżenia. Właśnie tylko co zjadł obrok, wypił ze sześć garncy wody i położył się na miękkiej słomie, aby drzemać i starym kościom dać wypoczynek, gdy nagle zjawia się Piotr z siodłem i wcale nie dwuznacznie każe wstawać.
Człapak ani myślał słuchać tego rozkazu, lecz widząc, że Piotr nie żartuje, zerwał się na równe nogi, tuląc uszy i trzęsąc łbem na znak najwyższego niezadowolenia, a gdy uczuł siodło na grzbiecie, nie mógł powstrzymać wybuchu złości i z całej siły schwycił Piotra zębami za ramię.
Ma się rozumieć, że protest ten miał dla człapaka skutki fatalne. Piotr, nieprzyzwyczajony do takich objawów buntu, zwłaszcza ze strony starego człapaka, który za najpotulniejsze stworzenie uchodził, zdjął z kołka trenzlę z grubemi rzemiennemi cuglami i sprawił biednemu człapa-