Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom IV.djvu/190

Ta strona została skorygowana.

i walczyliście świetnie, aleście się własnemu prądowi dali unieść za daleko...
— Za daleko! Powiedz pan raczej, że zrobiliśmy za mało...
— Nie dostrzegacie owoców waszej pracy... Są one tak obfite i liczne, że znowuż my, dzisiejsi, musimy iść pod wasz prąd, walczyć z nim i zdobywać zatracone prawa serca, uczuć, poezyi i w ogóle szlachetniejszych stron życia...
— Ha, więc powiadacie, że działaliśmy na szkodę ogółu...
— O, nigdy!..
— A przecież takby można wnosić z tego, co mówicie. Chcecie przecież walczyć z naszemi ideałami, burzyć je...
— Kto to powiedział? Przyznajemy wam całą zasługę, wam rzecznikom ciężkiego trudu i pracy. Będzie to dla społeczności cenna spuścizna, która oby nigdy roztrwoniona nie była!
— Dzięki i za to.
— Ale — ciągnął dalej Kurosz — prócz tego, żądamy restauracyi praw serca, chcemy, ażeby obok pracy znalazło się miejsce dla miłości, dla współczucia i idei pomocy dla słabszych. Różnica w tem, że wyście szli rozproszeni, każdy na własną rękę i samopas, a my pragniemy iść ławą, ramię w ramię, bo w spoistych szeregach silniejszy podtrzymuje słabszego i upaść mu nie da. Cenimy samopomoc, ale