Spełni on te marzenia, a wtenczas ojciec odetchnie, spokojny o Zawadki; o los pięknej Florci, piękniejszej jeszcze Jadzi i najmłodszej Anielki, siostr Ludwisia.
Wprawdzie Ludwiś do medycyny nie ma wielkiego pociągu, lęka się jej ogromu i słabych sił swoich, ale ponieważ takie jest życzenie ojca, więc je spełni. Przeraża go ogrom pracy, ale stanie do walki. Zresztą pięć lat nie wieczność; wytrzymują ludzie dłużej i w cięższych opałach.
Postanowili, że w Warszawie razem mieszkać będą. Kurosz stawi się tam pierwszy i wynajdzie pokoik odpowiedni, on też, jako najpraktyczniejszy, będzie gospodarzem i kasyerem.
Ułożyli sobie cały program, postanowili wspierać się i pomagać sobie nawzajem.
Potem rozmowa na ogólne, weselsze weszła tory, powrócili z piosnką na ustach, późnym już wieczorem do miasta, a nazajutrz udali się każdy w swoją stronę, Janio do Piotrowic, Ludwik do Zawadek, Marcin do zaścianka na Litwę.
Po upływie dwóch miesięcy zjechali się w Warszawie na wspólną dolę i niedolę, bo czekało ich ciężkie życie: praca nad nauką i troska o chleb.
P. Sylwester, zasadom swoim wierny, Jania bardzo skąpo wyposarzył na drogę, zaleciwszy mu o lekcye się starać i z tego źródła część potrzeb niezbędnych zaspakajać. Ojciec Kurosza klęskę poniósł, gdyż pożar zniszczył mu budowle w zaścianku. Od podwaliny z nowego wszystko trzeba było stawiać, więc też synowi wiele udzielić nie mógł, tak, że Marcinek z bardzo szczupłym zapasem w Warszawie się znalazł. Ludwiś najbiedniejszy był z całej trójki.
Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom IV.djvu/20
Ta strona została skorygowana.