Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom IV.djvu/219

Ta strona została skorygowana.



X.

W Piotrowicach zastał p. Sylwester wszystko we wzorowym porządku. Pomimo pilnego przypatrywania się i badania nic do zganienia nie znalazłz. Roboty gospodarskie były w pełnym biegu, siewy na dokończeniu, podkładki wszystkie gotowe. W księgach zapisany najmniejszy drobiazg, najmniejszy wydatek z poprzedniego dnia. Żadnej zaległości.
— Gdzież jest p. Jan? — zapytał p. Sylwester ekonoma.
— Tu był o świtaniu, jaśnie panie, wydał dyspozycye i na Majdan odjechał.
— Proszę posłać po p. Jana.
— Konnego?
— Nie, wolant posłać, niech Piotr pojedzie i powie, ża ja powróciłem i bardzo pragnę widzieć p. Jana, ale zaraz...
— W tej chwili, jaśnie panie.
We dwie godziny później Janio wchodził do kancelaryi ojca.
— Jak się masz synu! — zawołał p. Sylwester, i pochylonego do ramienia Jania ucałował nie w powietrzu, jak zwykle, ale w czoło.