Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom IV.djvu/220

Ta strona została skorygowana.

— Siadaj no, mój synu — rzekł z pewnem drżeniem w głosie, — siadaj z łaski swojej bliżej, chciałbym z tobą pomówić...
— Słucham ojca.
— Przedewszystkiem muszę ci podziękować. Zwiedzałem gospodarstwo i zastałem wszystko we wzorowym porządku. Bardzo dobrze zastępowałeś mnie; bardzo dobrze, jestem z ciebie zadowolony i chciałbym wynagrodzić twoje trudy.
— Nie trzeba ojcze. Spełniłem tylko obowiązek, a zadowolenie ojca dostateczną jest dla mnie nagrodą; większej nie pragnę.
Pan Sylwester zmarszczył brwi i zamilkł. Bolał go ów kamienny spokój, z jakim syn do niego przemawiał, i chłód, jakim się otaczał.
— Proszę cię — rzekł po chwili milczenia p. Sylwester — wartoby na Majdanie postawić dom.
— Istotnie, ojcze, przydałby się jeszcze jeden czworak dla fornali i parobków, bo Majdan rośnie, z każdym rokiem pola nowe przybywają i w niedalekiej przyszłości służbę trzeba powiększyć, i to dość znacznie.
— To swoją drogą, ale ja mówię o domu dla ciebie, o dworze. Jużciż w tej chałupce zawsze mieszkać nie możesz.
— Dla mnie ona bardzo dobra i wygodna.
— O! ja wiem, że dla ciebie wszystko jest dobre i że gotówbyś mieszkać nawet w pudełku od cygar, ale ja mam inne poglądy. Taki folwark, jak Majdan, bez porządnego domu mieszkalnego być nie powinien, postawimy więc dwór.