o praktyce czysto zawodowej. Zapewne podzielasz moje zdanie.
— Najzupełniej.
— I masz chęć zostać rolnikiem?
— Zawsze marzyłem o tem.
— To bardzo dobrze. W takim razie trzeba nie tracąc czasu, rozpocząć praktykę.
— Czy ojciec zechce mnie gdzie wysłać w tym celu?
— Myślałem o tem, ale po bliższem zastanowieniu zmieniłem projekt. Na co cię mam posyłać między obcych, kiedy tu w Piotrowicach gospodarstwo jest wzorowe. Niejednokrotnie już byłem nagabywany o przyjęcie praktykantów, lecz odmawiałem stanowczo. Nie znoszę paniczów, wymagam bezwarunkowego posłuszeństwa i roboty, do której żaden laluś karku nie nagnie. Mojem zdaniem, w gospodarstwie respublika nie ma racyi bytu, powinien być jeden dyktator i wszyscy winni go ślepo słuchać. Oto dlaczego praktykantów-paniczów nie przyjmuję. Dla ciebie zrobię wyjątek. Chcesz?
— Proszę o to.
— Winienem cię jednak uprzedzić, że u mnie szkoła twarda. Nie oszczędzam nikogo... Nawet ciebie...
— I dotychczas nie stąpałem po różach...
— Więc przystajesz?
— Przystaję...
— Dobrze. Przez trzy miesiące będę cię trzymał tu w Piotrowicach; co wieczór otrzymasz dyspozycyę, co masz robić. O świcie wstaniesz i, z wyjątkiem czasu obiadu, wciąż jesteś na służbie. W święto pół dnia należy do ciebie. Je-
Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom IV.djvu/29
Ta strona została skorygowana.