Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom IV.djvu/89

Ta strona została skorygowana.

dział że ta tylko, a nie inna, będzie dla niego towarzyszką życia...
Nieraz przychodziło mu na myśl, że gdy przyjdzie do urzeczywistnienia tych zamiarów, spotka ze strony swego ojca opór, że bardzo być może, iż ten ojciec wynalazł już jakąś kombinacyę finansową: połączenie Piotrowic z dużym majątkiem sąsiednim, kilku kamienicami w Warszawie, lub fabryką — ale te kombinacye nie zdadzą się na nic. Janio o nich nie myśli, nie uzna ich wcale. Nie chce szczęścia podług ojcowskiej recepty, lecz podług tego, jak sam chce. Może go ojciec narazić na materyalne kłopoty, może odebrać dzierżawę, nie dać żadnej pomocy. Mniejsza o to, majątek szczęścia nie daje; można pójść w obowiązek, pracować na cudzem, poprzestawać na małem i szczęśliwszym być niż w piotrowickim dworze.
Młodość, siła, chęć do pracy i zamiłowanie jej, to broń, z którą można stanąć śmiało do walki z przeciwnościami.
W przewidywaniach swych co do oporu ze strony ojca, Janio nie mylił się. Pan Sylwester postanowił urobić syna według swoich własnych ideałów, urządzić mu życie według własnych myśli. Zdawało mu się, że chłopiec, jak kawałek gliny, da się urobić i do żądanej formy zastosować, że myśleć będzie myślami ojca, postępować wedle jego wskazówek, że wreszcie, nie będzie szukał ani pożądał innego szczęścia w życiu nad to, jakie ojciec mu obmyśli i da.
Pan Sylwester, człowiek niezmiernie akuratny, systematyczny i praktyczny, obmyślał plany swoje wcześnie; miał zawsze przyszłość na widoku. Robiąc nakłady, nie-