Pan Mirkowicz w Białowodach, ów szlachcic z charakterem, o którym Jojna Imbryk miał tak wiele do powiedzenia, od dłuższego czasn był wdowcem. Nie szukał szczęścia w nowych związkach, a powróciwszy z dalekiej wędrówki, na której kilka lat życia strawił, nabył majątek ziemski i oddał się pracy z zamiłowaniem i energią.
Dopóki córka jego, po ukończeniu edukacyi nie powróciła do domu, przepędzał czas w dworku swoim samotnie, a jedyną jego rozrywką w chwilach wolnych od pracy, były książki, których zbiór obfity posiadał. Nieraz do późnej nocy ślęczał nad starym foliantem, albo też wczytywał się w dzieła spółczesne ogólno ludzkich zagadnień dotyczące.
Dwór, widocznie niegdyś zameczek obronny, o potwornie grubych murach, z wązkiemi a wysokiemi oknami, z okrągłą basztą narożną, stał na wzniesieniu, które długim klinem wrzynało się między dwa stawy. Dwór, z trzech stron otoczony był wodą, a z czwartej miał podjazd wygodny, szeroki. Cały, że go tak nazwiemy półwysep, wśród którego znajdowała się ta