Według twierdzenia tego mechanika, gdyby ludzie pili tylko koniak i używali dwa razy na tydzień łaźni parowej, mogliby się zupełnie a zupełnie obchodzić bez lekarzy i żyliby po sto pięćdziesiąt lat przynajmniej.
Wszyscy członkowie rodziny starali się o to, żebym miał spokój, przy rekonwalescencyi niezbędny — to też co pięć minut rozlegały się po całym mieszkaniu straszne krzyki na niesforne dziateczki.
— Cicho! bębny nieznośne! — wołała na cały głos pani Szwalbergowa, czy nie wiecie, że pan Stanisław jest chory i potrzebuje spokoju?!..
— Będziesz ty cicho! raku jeden! — wrzeszczała Katarzyna na Lolusia, który bardzo lubił przychodzić do kuchni i czynić tam różne psoty — a to pędrak utrapiony!! Tam panisko chore, ledwie że się wygrzebało z ciężkiej niemocy... a on wrzaski wyprawia!
Dzięki tej dbałości o spokojność i ciszę, nie słyszałem istotnie głosu dzieci, gdyż krzyki ich głuszył ciągle sopran Pelci, kontralt Olimpci i potężne głosy pani Szwalbergowej, oraz Katarzyny.
Głowa moja była bliska pęknięcia, pomimo, że Pelcia po kilka razy na dzień przysyłała mi świeże plasterki cytryny.
Pewnego dnia, gdy już byłem znacznie zdrowszy, pani Szwalbergowa oświadczyła mi, że Pelcia chce mnie zobaczyć.
— Biedne dziecko — mówiła zacna dama, — co ono przez ten czas wycierpiało! Nie znam dziewczyny z tak dobrem sercem... Musiałeś w czepku przyjść na świat
Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom VI.djvu/28
Ta strona została uwierzytelniona.