Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom VI.djvu/30

Ta strona została uwierzytelniona.

do mnie, nie słyszałam ich śpiewu i słyszeć go nie chcę. Smutno mi. Fortepianu nie dotknęłam już od dwóch tygodni... Dla kogo mam grać?
— Choćby dla siebie samej, dla własnej przyjemności.
— Egoistką nie jestem... Nie panie, nie... Życie moje już złamane, pragnę tylko ciszy, spokoju i zapomnienia. Gdyby mnie jaki dobry geniusz zaniósł na bezludną wyspę i porzucił samotną, w cieniu wielkich drzew, w grocie wykutej w skale... byłabym najszczęśliwszą...
Umilkła... Czułem, że wypada mi paść na kolana i przykładając rękę do serca zawołać:
— Pelciu! aniele, duszo mej duszy! gwiazdo moich gwiazd!.. pozwól, że ja będę tym dobrym geniuszem i zaniosę cię na odludną wyspę. Tam zdala od świata, daleko od ludzi, pić będziemy z czystego zdroju zachwytów i uniesień... Zgodne bicie dwojga naszych serc słyszeć będą rajskie ptaki, kołyszące się na gałęziach, świadkiem naszych rozkoszy będzie antylopa o ślicznych wilgotnych oczach...
Nie mogę powiedzieć, żebym Pelcię kochał — ale w tej sytuacyi, może byłbym się oświadczył, choćby tylko przez grzeczność... lecz z czegobym żonę utrzymał? Bądź co bądź, za najmniejsze dwie pieczary i kuchnię na odludnej wyspie, trzeba oddać blisko połowę pensyi — kilka funtów antylopy na rosół, korzonki i zioła niezbędne do pożywienia, pochłoną resztę — a w cóż odzieję moją piękną pustelnicę? czem okryję