pisał jakieś dzieła, ale jak rzeczywiście było, nikt nie wie.
— Czy nie korespondował z krewnymi?
— Kto? on? co też ty mówisz?
— Przecież nie byłoby w tem nic dziwnego?
— Zapewne, ale mówiłam ci, że był to dziwak; nie miał zwyczaju odpisywać na listy, to też familia po kilku niefortunnych próbach dała za wygranę i nie trudziła go już więcej swoją korespondencyą.
— Czyż nie miał żony, dzieci?
— Nie, pamiętam; kiedy był jeszcze młody, sama go namawiałam, żeby się ożenił, obraziło go to bardzo, przez trzy dni mówić do mnie nie chciał. Powiedział wtenczas (pamiętam jak dziś), że człowiek myślący ma piękniejsze zadanie do spełnienia, niż siedzieć pod pantoflem kapryśnej kobiety.
— Proszę! dla czego pod pantoflem i dla czego kapryśnej?! — rzekła Julcia z nadąsaną minką — czyż wszystkie mają być kapryśne i złe.
— On tak sądził przynajmniej.
— Nieszczególne zdanie... ale wspominała cioteczka, że ów stryjaszek był zamożny, któż więc odziedziczy te skarby, skoro nie chciał szukać kapryśnicy i żył samotnie jak odludek.
— Otóż właśnie chciałam przeczytać, ale nie dałaś mi przyjść do słowa, w „Kuryerze“ jest coś o tem.
— Niechże cioteczka czyta.
— „Świetne zbiory złożone z książek, rękopismów, obrazów, starożytności, zapisał dla muzeum
Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom VI.djvu/49
Ta strona została uwierzytelniona.