Strona:Klemens Junosza-Z antropologji wiejskiej.pdf/127

Ta strona została uwierzytelniona.

— A jak się mam pytać, jak się nazywa?
— Wcale wy nie potrzebujecie pytać, ani on nie potrzebuje się nazywać. Sama droga do niego zaprowadzi. Jak staniecie na rynku, to tam obaczycie szynk Jojny, z czerwonemi okiennicami
— Wiem.
— A koło tego szynku na prawo idzie maluśka uliczka, wiecie?
— Wiem.
— Będziecie szli tą uliczką prosto przed siebie i rachowali domy co po lewej stronie stoją... jak narachujecie sześć domów, to obaczycie siódmy, a w tym siódmym będzie sień. W jednej połowie szewc mieszka, a w drugiej połowie są znowuż drzwi, a na tych drzwiach wisi uździennica. Zwyczajna chłopska uździennica parciana.
— Uździenica?
— Ny, uździenica, wielgie mecye! nie widzieliście nigdy kawałek uździenicy?
— Juści widziałem.
— Wy otworzycie te drzwi i wleziecie do izby. Tam będzie sobie siedział jeden żydek.
— I co ja mam jemu powiedzieć?
— Wy nie macie jemu ani jedno słowo powiedzieć. On taki mądry jest, że po oczach waszych zaraz pozna, że wy się nazywacie Tomasz Szczygieł, że jesteście gospodarz z Biednowoli, że wam się przytrafiło nieszczęście i że wy przyśliście do niego prosić, żeby on was w tem nieszczęściu poratował. On taki mądry jest, na moje sumienie!
— Tedy cóż mam robić?
— Całkiem nic. Pojechać tak, jak powiadam do miasteczka, odszukać rynek, Jojny szynk, uliczkę, siódmy dom po lewej stronie, uździenicę na drzwiach i tego żydka w izbie,