Strona:Klemens Junosza-Z antropologji wiejskiej.pdf/179

Ta strona została uwierzytelniona.

babina, głowę siedmioma chustkami otuliwszy, rubla w siedm gałganków zawinąwszy, na pocztę się powlecze, aby onego właśnie rubla posłać synowi co w wojsku jest, daleko od domu, temu synowi, co pisał, żeby mu się rubel okrutnie przydał w potrzebie. Zbudzi się wnet i życie w całej wiosce. Kobzikowski kancelaryę otworzy... pan Boberkiewicz akta do sprawy przygotuje, a nauczyciel stanie przed czarną tablicą i zacznie gromadce dzieci pokazywać wedle różnych rachunków sposoby.
Mendel otworzy wrota karczmy na przyjęcie stałych i przypadkowych gości. My już, szanowny czytelniku, opuścimy Biednowolę i jej mieszkańców. Siedzieliśmy dość długo w tej wiosce, a że cierpliwość czytelnika musi mieć swe granice — a książka ostatnią kartę, przeto stosujemy się do tego niewzruszonego prawa i schylamy czoło przed jego potęgą.
Kończymy tedy biednowolską kronikę, chociaż nie przedstawiliśmy w niej wszystkich stron wioskowego życia, nie skreśliliśmy całego obrazu.
Jesteśmy w zgodzie z tem, co powiedziano było w przedmowie: nie obraz to, lecz szkice luźne, dorywcze, co oko widziało, co ucho słyszało, a poniekąd co serce odczuło... ręka przeniosła na papier.
Może jeszcze kiedy, w przyszłości, powrócimy do Biednowoli i naszych starych znajomych...


Koniec.