Strona:Klemens Junosza-Z antropologji wiejskiej.pdf/80

Ta strona została uwierzytelniona.

Obcy żyd przysunął się do Macieja.
— Słuchajcie-no gospodarzu, rzekł półgłosem, ja wam radzę skończyć z Mendlem, teraz taki paskudny czas! skąd wy dostaniecie pieniędzy!?
Łomignat był już nawpół przekonany.
— Mendlu, słuchajcie no Mendlu! zawołał.
— Ja nie potrzebuję was słuchać... ja mam swoich interesów! Zapłaćcie mi naprzód za wódkę, co mi się należy.
— Toć przecie...
— Co przecie! przecie to głupstwo jest! Ja nie chcę robić z wami interesu! żadnego interesu. Wcale nie chcę! Wy powiadacie że ja jestem rozbójnik!
Obcy żyd rolę medyatora podjął.
— Panie Mendel — rzekł — nie potrzeba taką zawziętość mieć. Ten gospodarz powiedział brzydkie słowo, ale więcej już tak nie powie. Trzeba jemu darować. Szkoda gospodarza, on nie ma na podatek, jemu krowę zabiorą. Kto jego ma ratować jak nie pan Mendel?
— Ny, mniejsza z tem. Ja wam chcę pokazać Macieju, że jestem zawsze delikatny. Ja was poratuję... niech pan adwokat pisze.
— Kto da na markę? spytał Nuchimek.
— Oj, oj, gospodarz da! Maciej da, on nie taki żeby miał na głupią markę żałować.
Nuchimek z wielką powagą zasiadł przy stole i napisał następujący dokument:

„Niżiy podpisałszy szebie u dołu Maciej Łomignat krześcianin od Biedno wole tutejszego gibernie wiporziczał od samego pana Mendeli Kwiat całe summe w gotowyzne wałute z monetem które kwituje pięćdziesiąt rubli N. 50 i wyraźnie 50 które się jego nalezy oddać za całe trzy mięsięcy bez wezwanie i podyma sze z dobrem wołem