Strona:Klemens Junosza-Z papierów po nieboszczyku czwartym.pdf/104

Ta strona została uwierzytelniona.

Wieczory schodziły przy zielonym stoliku. Zauważyłem, że sędzia lubił moje towarzystwo, puszczał się on częstokroć w dyskurs poważny i dał mi się on poznać, jako człowiek myślący, a w pewnych przedmiotach dość oczytany.
Raz, na jesieni jakoś, zachorowałem. Wypadek ten dał mi poznać całą dobroć tych ludzi.
Choroba nie była ciężka, ale przykra. Zaziębiłem się. Dręczył mnie bardzo kaszel i rzecz prosta, nie mogłem z tego powodu stancyjki mojej opuszczać.
Gdy się sędziostwo dowiedzieli, żem cierpiący, natychmiast posłali po lekarza; sędzina przyszła sama, aby mnie odwiedzić i zaopiekować się mną, jak rodzonym bratem. Panna Wanda przyniosła mi soku do herbaty i sędzia, chociaż go noga bolała, o kiju, poczciwy, przywlókł się do mnie, siedział ze dwie godziny, rozmawiał — i on, taki pa-