Strona:Klemens Junosza-Z papierów po nieboszczyku czwartym.pdf/121

Ta strona została uwierzytelniona.

Łaciny tego dnia w rozkładzie lekcyi nie było, tylko historya: dzieje drugiej połowy ośmnastego wieku i literatura.
Wysłuchawszy tego, co mówiła panna Wanda, rozpocząłem wykład dalszy i prowadziłem rzecz bez przerwy, do chwili, w której piękny zegar bronzowy pod kloszem wydzwonił godzinę dwunastą. Dokończywszy zdania, podniosłem się i sięgnąłem po kapelusz, aby wyjść.
Wówczas panna Wanda bardzo pokornym i słodziutkim głosem rzekła:
— Niech pan nie odchodzi, mam coś do powiedzenia.
Domyślając się poniekąd, o co chodzi, przybrałem minę poważną i o ile możności surową, jak przystoi obrażonemu w godności swej człowiekowi.
Nie długo jednak mogłem się w tym charakterze utrzymać, panna albowiem patrzyła mi prosto w o-