Strona:Klemens Junosza-Z papierów po nieboszczyku czwartym.pdf/131

Ta strona została uwierzytelniona.

A cóż profesor tu robi na polu?
— Tak sobie wyszedłem, aby użyć nieco przechadzki.
— Spacerku, co?
— A tak, panie Michale.
Zdaleka na gościńcu ukazał się tuman kurzu. Domyślać się mogłem, że ktoś jedzie, i że prawdopodobnie konie taki kurz kopytami sprawiają, ale rządca, który miał rzeczywiście wzrok jastrzębi, przysłonił oczy dłonią, popatrzył przez chwilę i zawołał:
— Oho, panie profesorze, zdechł pies!
— Nie słyszałem nic o podobnym wypadku w tym czasie i w ogóle nie wiem, dlaczegoby mnie to miało szczególnie obchodzić?
Rządca powtarzał ciągle:
— Zdechł pies i pańska łacina zdechła, panie Melchiorze!
— Zwracam uwagę, że łacina jako język, uważaną być może poniekąd za nieśmiertelną.