Strona:Klemens Junosza-Z papierów po nieboszczyku czwartym.pdf/144

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie — odrzekłem — nie ciasno, bo też mój frak — dodałem, jest już bardzo staromodny.
— Patrzaj-że, jednak ten bestya, Dawidek świeże żurnale sprowadza.
— Siadaj-że, kochany panie Michale — rzekłem, widząc że gość mój wciąż stoi.
— Dyabła tam siadaj, kiedy cały garnitur jest taki modny, że się w nim ruszać nie można. Nie głupim siadać.
Rzeczywiście przez cały dzień nie usiadł, aż dopiero przy kolacyi i to z ostrożnością niesłychaną. Na szczęście, obyło się bez wypadku.
Koło godziny dwunastej poproszono mnie do dworu.
Sędzia był już ubrany świątecznie i przyjął mnie w salonie.
— Kochany panie Melchiorze — rzekł — przepraszam najmocniej, żem cię śmiał fatygować i posyłałem po ciebie.